Proces zdrowienia nie jest łatwy

You are currently viewing Proces zdrowienia nie jest łatwy

Czy  byłaś kiedyś na  terapii lub warsztatach, na których  powierzchownie dotknęłaś Twoich emocji? Czy w trakcie nich, jak i zaraz po, czułaś ogromny poziom pozytywnej energii?  Twoje samopoczucie  poprawiło się natychmiast i miałaś wrażenie, że możesz góry przenosić?
Jednak już po dniu, a może po kilku dniach emocje opadały?
A może przychodziły do Ciebie myśli:” Ja tak nie potrafię. U mnie nic się nigdy nie zmieni. Dlaczego inni umieją, a ja nie?  Nigdy nie ruszę do przodu, jestem do niczego…”.
Wtedy przyszło poczucie straty pieniędzy, czasu i nadziei.

Wielokrotnie uczestniczyłam w warsztatach, po których wracając, leciałam jak na skrzydłach. Wzrastał mi poziom pozytywnej energii. Byłam pełna nadziei. Jednak to trwało kilka dni, bo było powierzchowne. Chcę zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko takim  formom podnoszenia energii, jednak uczulam, że są one chwilowe.

Będąc w terapii czułam się ,,przeorana”  na wszystkie strony. Bardzo często po trzydniowym maratonie terapeutycznym wracały do domu moje ,,zwłoki”. Ledwo ciągnęłam za sobą nogi. Mój mąż i dzieci przyjeżdżając po mnie, chcieli rozmawiać, opowiadać co robili w czasie, gdy mnie nie było, iść ze mną na spacer. A ja cała opuchnięta od płaczu, z otwartymi ranami, marzyłam  tylko o tym żeby położyć się i zasnąć. Oczywiście nie było tak cały czas. Jednak na pewno większość maratonów wyjazdowych tak właśnie wyglądała. W trakcie tego procesu niejedna osoba spadła z piedestału, na którym ja sama ją postawiłam. Były też takie osoby, które w moich oczach zyskały miłość i akceptacje.
Był to czas, kiedy wszystko mi się w głowie,, pokiełbasiło”. Czułam zderzenie dwóch światów. Tego, w który całe życie wierzyłam, z tym, który wyłaniał się z mojej podświadomości. Zobaczyłam też jak zależna byłam od wielu osób i emocji. W tamtym czasie moje zaufanie do siebie było bardzo małe. Więc czułam mieszane uczucia: lęku-bezpieczeństwa, przerażenia- ulgi, złości- radości.
Na pewno nie była to łatwa droga i z pewnością łatwiej byłoby pójść na warsztat, na którym wszyscy mówią: ,,Możesz wszystko.  Myśl pozytywnie. Nie patrz w przeszłość…”. Ja jednak nie poszłam po najmniejszej linii oporu. Wybrałam drogę trudniejszą. Jednak z perspektywy czasu, bardziej wartościową. Dzięki temu dziś nie muszę ,, sztucznie” podnosić sobie energii. Ja ją po prostu mam, bardzo często, naturalnie.

Dlaczego wam o tym piszę? Często,gdy pracuję na sesjach z Klientami, po kilku spotkaniach zaczyna być ciężko. Dzieje się tak, ponieważ to, co było zepchnięte do podświadomości, wychodzi na wierzch i cholernie boli. Jest też niewygodne, bo nieznane. Ciało  z kolei odczuwa ból fizyczny. Wtedy ego Klienta, jego lęk, posuwa go do tego by spasował. Żeby się poddał, wylogował z tego co zaczął robić, a nawet przerwał proces. Chce uciec. Ale to jest złudne, bo nie można uciec od siebie. Wszędzie, dokądkolwiek pójdzie, to co nosi w sobie, będzie wybuchało jak wulkan. Będzie mu towarzyszyć jak najwierniejszy pies.

Ja wiem, że to nie jest łatwe. Odblokować traumy, które tak skutecznie były odsuwane. Dla niejednej osoby z Was jest to pierwszy raz w życiu, gdy spotyka się z Wewnętrznym Dzieckiem. Dzieckiem przestraszonym, przerażonym, zalęknionym, nieufnym, smutnym. Czujecie wówczas ciężar ilości sygnałów wysyłanych przez tą małą istotę wewnątrz was. W końcu ktoś dopuścił ją do słowa, w końcu może być zauważona, usłyszana. Wtedy słyszę od Klientów, że ciągle przychodzą do nich obrazy, które były zapomniane, wymazane. I to jest dobre. W końcu została otwarta puszka Pandory. Ale Klienci tego nie chcą.
Boją się.

Jeśli coś takiego Cię spotyka, zastanów się, czyj jest ten wewnętrzny głos. Wewnętrzny krytyk, który mówi: ,, Po co Ty to ruszasz? Co Ci to da? Masz naprawdę źle w życiu?”.
Kogo to jest głos?
Wobec kogo jesteś nielojalna, rozpoczynając proces uzdrawiania?

Osoby, które przechodząc przez ten proces pomimo strachu,  nie zrezygnowały, dziś są stabilne emocjonalnie. Mają silny kręgosłup. Nie wieszają się na innych osobach. Nie mają stanów lękowych i ufają sobie. Mogą na sobie polegać. Wierzą w siebie, choć wcześniej tak nie było.
To jest proces, poprzez który ja też przechodzę od 11 lat. Proces, poprzez który przechodzi mój mąż i nasze dzieci.  I większość osób, z którymi pracuję.

OCZYWIŚCIE KAŻDY W SWOIM TEMPIE!

Czyli jeszcze raz, podsumowując:

  • Możesz całe życie chodzić na spotkania, na których usłyszysz: ,,Jesteś ładna. Jesteś mądra. Świat Ci sprzyja, leży u Twych stóp. Możesz mieć tyle pieniędzy ile zapragniesz.” Tylko co Ci to da, kiedy pod spodem będziesz miała zakodowane inne przekonania? Będziesz miała ropiejące rany i totalny chaos. To da Ci powierzchowny, krótkotrwały  zastrzyk energii.
  • Zaczynając proces zdrowienia, odkrywania prawdy, licz się z tym, że będzie bolało. Czasami cholernie mocno. Najdzie Cię ochota, żeby uciec gdzie pieprz rośnie.  To potrwa jakiś czas. Dla każdego ten czas jest bardzo indywidualną sprawą. Spotykając się z tym, co bolesne- uzdrawiasz Siebie. Wiem, że gra jest warta świeczki.
  • Szukając pomocy zastanów się czego tak naprawdę chcesz. Czy chcesz powierzchownej ulgi, czy zmiany na całe życie?!

Tego Tobie życzę-byś wiedziała czego Ty chcesz. Żebyś w tych wszystkich informacjach, które spływają na Ciebie w ciągu dnia, usłyszała SIEBIE.

Jeżeli jesteś osobą, która chce głębokich zmian, która nie boi się zmierzyć z tym co jest bolesne, pomimo strachu, to zapraszam Cię na sesje.

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Iga

    Bywają dni kiedy stoję rozglądam się, rozważam, rozmyślam, ryczę, odnajduję źródło…,doradzam się i…w pewnym momencie idę dalej aby nie wegetować.

    1. Justyna Pettke

      To jest właśnie ten proces, którego większość z nas doświadcza w ostatnich latach.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.