Na jednej z grup internetowych przeczytałam post, w którym jedna z użytkowniczek opisała jak czujemy się pomagając innym, a jak pomagając sobie. W tym poście wszystko wskazywało na to, że satysfakcję odczuwamy jedynie pomagając innym. Kiedy zaś skupiamy się na sobie, na swoich potrzebach, odkładając sprzątanie domu, zakupy czy stertę prania na bok, bo jesteśmy zmęczeni po pracy, to mamy wyrzuty sumienia.
Autorka posta zaproponowała, żebym czytając to, przeniosła się myślami o 10 lat do przodu i wyobraziła sobie, że:
- zdobyłam to wszystko, co planowałam zdobyć,
- nauczyłam się tego wszystkiego, czego chciałam się nauczyć,
- poznałam samych ciekawych i pomocnych ludzi,
- cały świat mi sprzyja,
- mój wysiłek przyniósł nad wyraz fantastyczne rezultaty,
- po prostu lepiej być nie może,
Przesłaniem tego posta było, w mojej ocenie, to, żeby znaleźć złoty środek pomiędzy pomaganiem innym i sobie, braniem i dawaniem, pracą i odpoczynkiem. Oraz żeby to nasze przyszłe Ja, było dla nas mentorem i wsparciem.
Teraz opiszę wam, co się zadziało w moich myślach podczas czytania tego posta.
Mój umysł cofnął się o 10 lat wstecz, do roku 2007. Dookoła mnie byli sami potrzebujący ludzie i zwierzęta. Na każdym kroku. Tacy co nie mieli co do garnka włożyć. Oni byli na pierwszym miejscu, a wtedy dopiero potrzeby moje i mojej rodziny. Ciągle spotykałam takich, których trzeba było zawieźć, przywieźć, odebrać, podrzucić. Byli i tacy, którym dom trzeba było pomóc posprzątać, okna umyć. No Byli wszędzie- na przestankach, chodnikach, w kolejce w sklepie, w ośrodku zdrowia. Przyciągałam ich jak miód niedźwiedzie. Godzinami ,,wisiałam’ na telefonie i ,,zbawiałam” zagubione duszyczki. Był taki czas, że gdy wracałam do domu po pracy, to czekał na mnie zbłąkany jeż lub przerażony króliczek. No i trzeba było się nimi zająć. Był to kolejny sposób,poprzez który wszechświat chciał, żebym dostrzegła, kto tak naprawdę tej pomocy potrzebuje. Miałam poczucie, że jestem potrzebna, niezastąpiona. Byłam w błędzie.
Czas, który poświęcałam innym( a robiłam to bez opamiętania), tak naprawdę był czasem, który miał być poświęcony mnie i mojej rodzinie. To sobie miałam dać uwagę. Przyjrzeć się, co się dzieje w moim małżeństwie, a nie w czyimś. Te malutkie jeżyki i zajączki, które potrzebowały mojej opieki i bezpiecznego kąta, symbolizowały nasze dzieci. To one potrzebowały mojej uwagi, mnie- obecnej w ich życiu.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazywały mi, że to ja potrzebuję pomocy, wysłuchania i uwagi. 10 lat temu ciągle,,łapałam kapcia” jeżdżąc autem. Na każdej uczęszczanej przeze mnie trasie, znałam wszystkie wulkanizacje. Tak więc nawet moje auto mówiło: ZATRZYMAJ SIĘ! STOP! Nie dla kogoś miałam być superbohaterką tylko dla siebie.
W tamtym czasie i jeszcze w niedalekiej przeszłości marzyłam by wygrać ,,szóstkę” w totolotka. Dziś zastanawiam się na co by mi ona była- ta wygrana. Gdzie bym dziś była, gdybym wtedy wygrała? Czy włożyłabym wysiłek w to co osiągam krok po kroku? Czy uszanowałabym te pieniądze? Myślę, że nie.
Napiszę wam coś więcej-ja dziś czuję się, jakbym wygrała los na loterii!!! Ostatni rok jest rokiem cudów. To czas pięknych rozmów pomiędzy mną i mężem, a także pomiędzy mną i dziećmi. Rozmów trudnych, ale owocnych. To rok budowania więzi, spontanicznych spotkań, tworzenia nowych relacji, ale również robienia porządków w tych, które już są i są dla mnie ważne.
Pamiętam jak rok temu Magdalena Szpilka zapytała mnie, czy może udostępnić mój post na swojej facebookowej stronie internetowej. Emocje, które wtedy poczułam pamiętam do dziś i mogę je z łatwością przywołać. Niedowierzanie, radość, niepokój, euforia. Każdą chwilę, każdy moment zapamiętałam. Pamiętam też dzień, w którym Magda zrobiła mi niespodziankę, wbiegając do pomieszczenia, gdzie czekałam na warsztaty z Bethany Webster. Byłam w takim szoku, że tylko ją przytulałam, nie mogąc znaleźć słów. Znowu nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Dokładnie pamiętam dzień, w którym napisała do mnie wiadomość, że chce, aby jej pierwsze warsztaty odbyły się na Pomorzu i zaproponowała, żebym to ja zajęła się ich organizacją. To co jeszcze kilka lat temu było niemożliwe, nie do osiągnięcia, w tamtym momencie się wydarzyło.. Za kilka dni spotkam się na dłużej niż chwilkę z Magdą- osobą, która pomogła mi urosnąć, która dodała mi skrzydeł i wiary w siebie. Uczę się od niej poprzez obserwowanie jak funkcjonuje na co dzień. Ostatnie miesiące i obcowanie z nią, to jak szkoła, do której chodziłam w podskokach. Jestem jej ogromnie wdzięczna za wszystko co mnie za jej sprawą spotkało.
Jestem wdzięczna, ogromnie wdzięczna sobie, że nie zawróciłam, że się nie poddałam, gdy było ciężko.
Czemu o tym piszę? Bo chcę wam pokazać, że 10 lat temu dostałam to czego potrzebowałam, to na co byłam gotowa. Sytuacje pojawiające się w moim życiu odzwierciedlały to, co działo się w moim wnętrzu. To jak siebie traktowałam, kim dla siebie byłam, odbijało się w moim życiu.
Dziś zauważam moje potrzeby, moje marzenia. Wiem czego chcę i dokąd zmierzam. A ponieważ ja zauważam siebie- inni zauważają mnie, ja doceniam siebie-inni doceniają mnie, ja słucham siebie- inni słuchają mnie, tak jak ja będę dbała o siebie- inni będą dbali o mnie.
Ostatni bardzo często słyszę od osób, które znają mnie już od lat, że widzą we mnie ogromną zmianę, widzą ruch, widzą inną energię. Dziękuję wam za te słowa, które od was ostatnio usłyszałam i jeszcze raz przekaz dla was: JA MOGĘ I WY TEŻ MOŻECIE! TYLKO POKONAJCIE SWOJE LĘKI, ROZPUŚCIE SWOJE BLOKADY,! DOWIEDZCIE SIĘ CZEGO WY CHCECIE, A WTEDY DO TEGO DĄŻCIE!!!
Od roku śledzę m.szpilke,dzieki niej trafilam na Ciebie i kilka wartosciowych osob, z którymi rezonuje bardzo.w tym momencie wiem ze odwrotu od tej drogi niema.to ze sie spotamy to tylko kwestia czasu …..krótkiego myślę.
Serdecznie zapraszam 🙂