Jeśli w tym okresie nie miałeś/łaś możliwości, przestrzeni ani warunków na przeżycie swojego buntu, na odcięcie się od rodziców, odpępowienie, to w czasie, gdy twoje dzieci będą dojrzewać, ty zaczniesz przechodzić swój proces dojrzewania ponownie.
Dawniej różnie u nas bywało z przekazywaniem dzieciom wartości i pozytywnych wzorców. Częściej uczyliśmy ich raczej tego czego byśmy, na dzień dzisiejszy, wcale uczyć nie chcieli.
Przez ostatnie dziesięć lat uczymy dzieci asertywności, zdrowego egoizmu, dajemy im prawo wyboru i decydowania. Uczymy polemizować. Mają prawo być odrębną jednostką. One mają własne zdanie, wiedzą co lubią, a czego nie. Dążą do spełniania swoich marzeń, a nie marzeń swoich rodziców czy dziadków. Nierzadko udaje im się te swoje marzenia zrealizować:)) Są coraz bardziej pewni SIEBIE !!!
Mniej więcej od trzech, czterech tygodni ta ich pewność siebie, to co pokazują swoją postawą, powodowała u mnie pojawienie się całej gamy emocji. Z cienia wyszła ta część mnie, która kiedyś nie mogła mieć swojego zdania. Która nie mogła powiedzieć:
-teraz nie mogę, zrobię to później.
-nie mam czasu,
-jestem zajęta,
-nie chce mi się,
-nie mam ochoty.
Nie mogłam tego powiedzieć, a nawet gdy się na to odważyłam, to szybko tego żałowałam, ponieważ byłam wbijana w poczucie winy, albo skrytykowana, wyśmiana, zastraszana…
Nastolatek uległy, zahukany, którym łatwo jest manipulować. Nastolatek przerażony tym, co dzieje się z nim w środku, i który jest z tym sam, nie ma wsparcia. Czy taka osoba w dorosłym życiu będzie umiała postawić granice, czy będzie asertywna? Czy będzie umiała rozpoznać swoje emocje? Czy będzie potrafiła się sobą zaopiekować? A może będzie rozdawała się na prawo i lewo, będzie można z łatwością nią manipulować, bo tak właśnie ją wychowano.
Na szczęście można to zmienić!!! I to jest dobra wiadomość.
Teraz ja przechodzę tą zmianę. Przechodzę swój bunt. Po to, aby nie buntować się przeciwko dzieciom (bo to nieadekwatne zachowanie, to nie o nich tu chodzi), zaglądam w głąb siebie i uzdrawiam, czyszczę, porządkuję. To nie jest jedna blokada, to nie jedna niezasymilowana część mnie, a cały okres mojego dojrzewania. Uzdrawiam Matczyną Ranę i Ojcowską Ranę.
Tyle razy chciałam w tym trudnym okresie powiedzieć:,,DOŚĆ! Ja jestem tylko dzieckiem!!!”. To, co w tamtym okresie musiałam stłumić w zarodku, teraz wypływa na powierzchnię, a ja czuję ogromną ulgę.
Nasze dzieci są w wieku 13,15, 18 lat. To piękny czas- na uczenie się, na zdobywanie wartości, na popełnianie błędów, jest to też okres, w którym hormony buzują, ciało się zmienia. Okres, kiedy człowiek uczy się akceptacji właśnie tego ciała, siebie i swoich potrzeb. Czas odcięcia pępowiny od mamy, od taty, czas dojrzewania. Czas na radość i zabawę. Czas na miłość i przyjaźń. Emocje, które towarzyszą temu okresowi są jak najbardziej adekwatne, pomimo, że niestabilne.
I one, te nasze dzieci, mają do tego prawo. Ja niekoniecznie w wieku dojrzewania to prawo miałam. W związku z tym teraz przechodzę swój bunt wieku dojrzewania. Aby mój bunt nie był wymierzony przeciwko dzieciom (bo to nie do nich skierowane są te żale i pretensje), to zaglądam w siebie, wsłuchuję się w moje ciało ( o czym pisałam w moim poprzednim poście), pozwalam sobie na huśtawki nastrojów, na nic nie robienie, na mówienie ,,NIE”. Ilość spotkań z moim wewnętrznym dzieckiem w tym okresie przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania. Ile ciepła i wyrozumiałości potrzebowała ta nastolatka, wsparcia, zauważenia, empatii…Całe mnóstwo!!!
W tym czasie często czułam bunt, bo ,,ciągle” musiałam gdzieś jeździć po moje dzieci. Zawieźć, przywieźć, znowu je zawieźć, a jeszcze czegoś zapomniały kupić, więc znowu trzeba było jechać, znowu i znowu…,,Ciągle” słyszałam od dzieci:,,teraz nie mogę”, ,,zrobię to później” lub ,,za chwile”, a we mnie wszystko krzyczało, bo oni tak mogą, a ja nie mogłam. We mnie rodził się bunt. Ten bunt z okresu dojrzewania, który poniekąd nie był adekwatny do zaistniałej sytuacji, ale z drugiej strony pokazywał mi, że moje granice są przekraczane i co ja z tym robię. Czy można mnie wykorzystywać, czy zadbam o siebie i swój czas.
Najpierw spojrzałam na to z boku. Co mi to pokazuje? Jak ja się czuję w tej sytuacji? Dlaczego czuję opór, złość? Dlaczego czuję się wykorzystana? Czego bym nie poczuła, z tego co teraz czuję, gdyby nasze dzieci się tak nie zachowywały, gdyby ,,ciągle” czegoś ode mnie nie potrzebowały? Opukiwałam się, wsłuchiwałam w ciało i obserwowałam emocje. Starałam się nie krzywdzić przy tym dzieci, choć we mnie się na prawdę duuuużo działo.
Doszłam w końcu do tego, że są to moje emocje z czasu kiedy to ja miałam 13,15, 18 lat. Kiedy puściły blokady i te uczucia, które były zamrożone, mogłam wówczas spokojnie porozmawiać z dziećmi. Porozmawiałam o tym by ograniczyć te wyjazdy do minimum, by uzgadniały je ze mną wcześniej, a jeżeli nie jest to coś pilnego, to możemy to przełożyć na później. Byłam przy tym opanowana, nie rozklekotana, dzięki czemu mogłam im to przekazać w sposób konkretny.
Kochani, w ten sposób targały mną emocje przez cztery tygodnie. Ilekroć się podniosłam, to z drugiej strony znów coś mnie przygniatało. Opisałam wam w dużym skrócie, to co się działo. Okazało się również, że niektóre z utrzymywanych przeze mnie relacje były jedynie na stopie koleżeńskiej, podczas gdy ja były mylnie traktowałam je jako przyjacielskie. Przez półtora tygodnia nie miałam połączenia internetowego, a w telefonie przez trzy dni brak było połączenia z siecią. Działo się naprawdę dużo i warto się przyglądać otrzymywanym znakom. Ponieważ brak internetu, często zrywane połączenie, to nic innego jak brak połączenia w nas.
Na nowo odkryłam albo zgłębiłam MOC ,,narzędzi” (chociaż gdy wypowiadam słowo ,,narzędzia”, w kontekście metod pomocnych w nawiązaniu kontaktu ze swoim wewnętrznym dzieckiem,to czuję, że jest to zniewaga, bo to coś o wiele większego). Widzę i czuję jaka to szansa na uzdrowienie tak potężnych blokad, zastygniętych emocji, konfliktów. Jestem tym podekscytowana. Czuję, że na nowo rozkwitam jak kwiat.
Oczywiście zapraszam Cię do komentowania i jeżeli uznasz ten post za wartościowy dla kogoś, to proszę o udostępnienie. Jeżeli potrzebujesz przewodnictwa w procesie układania porozrzucanych puzzli w twoim życiu, wsparcia w procesie powrotu do swego wewnętrznego domu, to zapraszam cię na sesje.
A sesje z leniem śmierdzącym też wchodzą w grę? Bo po rozmowie ze mną każdy terapeuta musi się regenerować,tak go rozstrajam nerwowo. Oczywiście każda sesja z każdym terapeutą jest pierwsza i ostatnia, bo nikt nie chce poprzestawać z energetycznym wampirem:(
Pracuję z osobami, które chcą zmiany, które są gotowe ruszyć swoje cztery litery i zacząć działać. U mnie nie ma pitu pitu.
Decyzja należy do ciebie :))
Muszę próbować, muszę, spróbuję….
Musisz? Czy chcesz? Ile razy musiałeś/ musiałaś, chcij….. rób, próbuj, powodzenia.