Na smyczy
Cywilizacja, czym jest naprawdę? Przynajmniej w moim odczuciu.
Rodzimy się.
Jesteśmy w czystym-sterylnym, zimnym, przepełnionym elektroniką i metalem, zimnymi powierzchniami szpitalu. Zaraz po urodzeniu, dotykają nas zimne dłonie, a jeśli nie zimne, to obce, w nijaki sposób z nami związane.
Odcinają więź, łączącą z mamą. Nie dają czasu na zmianę, na proces, który w naturalny sposób, powinien się dokonać.
Czasami, w strukturze lateksowych rękawiczek. Kładą nas na zimnej wadze, jeśli nawet jest na niej pieluszka, to czy metal nie przeniknie przez ten cienki materiał, by zimnem oblać nasze ciałko? Mierzą nas centymetrem, przewracając w te i we wte, by liczby nanieść na kartkę papieru, która będzie nas w jakiś sposób definiować. Czasami, będzie używana do rywalizacji, bo ,,Moje dziecko to ważyło tyle, a twoje?”
,,No, mój syn to jak się urodził, to miał …cm, a twój?”
To wszystko dzieje się w czasie, gdzie to delikatne ciało opuściło dom, w którym mieszkało przez kilka miesięcy. Gdzie czuło jedną temperaturę, gdzie nie było światła, gdzie dochodził stłumiony głos-odgłos tego, co na zewnątrz. I co najważniejsze, każdy z nas słyszał bicie serca mamy, które w momencie porodu, przestaje bić dla nas, bo trzeba zmierzyć, zbadać, odseparować. I pierwszy kontakt po urodzeniu z traumatycznym doznaniem, jest zapewniony każdej osobie, która się rodzi tam, gdzie rodzi się taśmowo. Te liczby i pierwsze kroki do urzędu, by zarejestrować, nadać numer i w zamian otrzymać 1 tyś. (Suma zależna od decyzji rządzących) sprawia, że już nieświadomie zakładamy sobie smycz, a właściwie dziecku, tym samym tracąc wolność. I choć łudzimy się, że mamy wpływ i jesteśmy wolni, to cały system działa tak, by uzależniać i z wolności odzierać.
W czasie, gdy kształci się własna charyzma, charakter, jesteśmy kierowani do żłobków, przedszkoli i szkół, gdzie trzeba się dopasować, a jeśli tego nie zrobisz, to będziesz odtrąconym, oklejonym różnymi etykietami dzieckiem.
I w końcu, gdy już wiesz, że etap szkoły się kończy i zacznie się wolność, taka prawdziwa, to musisz iść do pracy, by otrzymać ubezpieczenie, pieniądze na życie, bo cywilizacja tak się rozwinęła, że nawet nie masz kawałka ziemi, by wyhodować sobie pokarm.
Wszędzie, dookoła ciebie beton.
Nie ma błota, ziemi, zielska, ale i pożywienia nie ma przez ciebie wyhodowanego. Starsi Słowianie mawiali, że pokarm należy zjadać ten, który w promili kilometra, najwyżej dwóch, rośnie dookoła ciebie, by był jak najtrafniej zgodny z twoimi potrzebami i połączony z twoją wibracją. Bo wszystko ma swoją wibrację. I ta kompatybilność, jest bardzo ważna.
Dlaczego, tyle pracy, działania, jest kumulowane w to, byśmy ciągle byli zajęci?
Dlatego, byśmy nie byli połączeni ze sobą w sobie.
Z Źródłem.
Byśmy nie skupiali uwagi na myśli, która ma moc materializowania się.
Po to też, byśmy nie mieli kontaktu z naszym ciałem, który jest najlepszym doktorem, z którym kiedykolwiek miałam styczność i zawsze, nawiguje mnie do źródła konfliktu.
Po to te wszystkie odciągacze, wyzwalacze, struktury, by człowiek, który jest tak potężny sam w sobie, z sobą kontaktu nie miał, by dać sobą kierować i łatwo nim można było manipulować. Pięknie o tym śpiewa ShataQU w piosence ,,Serce”. Między innymi dlatego, jej nowa płyta, jest mi tak bliska.
Moje działania, w każdej dziedzinie, którą sie zajmuję, są właśnie w kierunku uświadamiania i poszerzania świadomości, by każdy z nas, był wolny i niezależny. I całym sercem ufam, że gdy rozpuścimy i przetransformujemy swe traumy, to droga do wolności na każdym poziomie, będzie możliwa. To już się dzieje w moim życiu.
Jeśli jesteś gotowa, zrzucić smycz z szyi, to zapraszam na majowe warsztaty, gdzie będę tworzyć przestrzeń, byś mogła na nowo się z sobą połączyć i jeszcze głębiej wejść w uzdrawianie ran.