Wieczna pogoń…
A może ucieczka?
Moja Dusza nie mogła mnie dogonić…
Ja odcięta od emocji,
Uczuć,
Od Siebie.
Oderwana od naturalności.
Nieufająca nikomu,
Nieufająca Sobie.
Osadzona w niby rzeczywistości…
Biegnę…
Zatrzymuję się.
Nie mam siły…
Poddaję się…
Odpuszczam!
Według mnie- odnoszę porażkę.
Ale NIE!
Okazuje się, że upadając, wstaję silniejsza niż kiedykolwiek.
Słucham…
Czytam…
Uczę się od nowa życia.
Jakbym się ponownie narodziła.
O Matko! Ja czuję!
Doświadczam więcej i pełniej.
Zauważam, że mnie dogoniła…
Dusza mnie dogoniła.
Jestem pełniejsza, prawdziwsza i bliżej siebie.
Delikatność…
Wrażliwość…
Zauważam Siebie,
Swoje pragnienia, potrzeby.
Zaczynam zrzucać ciężary.
Oddaję je kobietom z rodu.
Oddaję tym, które mi je przekazały.
Idę dalej lżejsza, ale jeszcze nie lekko…
Ja nie przekażę tych ciężarów córkom.
Idę dalej moją drogą,
Drogą którą kroczę już 40 lat.